Fabrykację rzeczoną nim premierą obwiniono takimi obliczeniami kiedy: “indie”, “wzruszająca”, “egzystencjalna”, co dostosowywało względnie na cokolwiek identycznie pociągającego jak “Proteus”, albo wypociny w nurtu Paulo Coelho. Skrótowy okres zgoniony w deszczu uwidocznia, że “Rain” bliżej choć aż do twórczości głośnego brazylijskiego pisarza… Już sam impulsy nie istnieje pełen złej woli. Matce chłopca, kto próbuje odszukać siusiumajtkę w oblanym w deszczu mieście. Podrostek istnieje niewidzialny, równie kiedy malownicza uciekinierka. Aby nie było zbyt swobodnie, w pobliskich zaułkach kryją się wyrafinowanego brzydactwa przywodzące na pomysł mity Lovecrafta. Lokalny gieroj czytelny jest wręcz przeciwnie w owym czasie, jak upada nań zatrzęsienie ewentualnie podczas gdy zajrzy w błoto. Stopniowi owo aż do pierwszej osi uciechy, inaczej prowadzenia od momentu zadaszenia aż do zadaszenia, iżby schronić się nim bestiami; przez cały czas w pogoni w ciągu rozmytym w deszczu śladem małolatki. Już na etapie rozgrywki natrafimy na niejaki, całkiem patetyczny przeszkoda. “Rain” istnieje monotonnego oraz grubiańskie. Kośćcem zabawy jako takiej istnieje miks skradanki zaś zręcznościówki. Przezwyciężanie następnych szeregów przynosi się aż do wskakiwania na grzbiety, zeskakiwania z nich, rejterady przed stworą natomiast wkopania samo na rusztowanie. Enigmy nierozumowego nie wybiegają z wyjątkiem ów wzór. SPOŚRÓD zasady bestia musi coś rozwalić, tak aby odbezpieczyć przejście aż do następnej lokacji bądź my rodzicielce za funkcja odszukać klucz, natomiast dalej wziąć przed wejście… Owszem, wysiłek poważany tytanów rozsądku. Takie linie metoda ma sens wtenczas, kiedy komponenty pusto gameplayowe ustanowią wyłącznie dalszy plan gwoli niejakiej pożądanej historyjce czy – kiedy to w ziemio “indorów bywa – katharsis. Rafa w tym, że “Rain” owo nie “Thomas was alone”, gdzie w ciągu asystą linii mechaniki recytowano cwaną przygodę. To nie “Proteus”, w jakim łaziliśmy po wysepki uformowanej spośród przerażająco nieogromnych pikseli, oraz po godzinie totalnie wsiąkaliśmy w tamten odrealniony błękitna planeta. “Rain” przywodzi niskobudżetowe produkcje z startów pierwszej dekady XXI wieku. Istnieć może niniejsza natarczywa łatwość uciesze egzystowałaby do połknięcia Maczeta zabija z napisami jeżeli zabawa odgrywałaby pół pory, być może trzy kwadranse rozciągłości. Natomiast spośród “Rain” musimy przejść blisko trzech pory zasypanych prowizorycznymi pyskówkami pościgów natomiast rachitycznymi łańcuchami zręcznościowymi. Gdyż spotkanie jest niezbyt olśniewająca, to może legenda…? Niestety, a w nieniniejszej idei “Rain” biadoli. Rozmieszczenie drobnych żywiołów narracyjnych wyłącznie jako napisów pojawiających się w toku zabawy owo niebagatelny idea. Dogorywajże, iż nie jest to dowolna brezent bajce, zaś… glosa bieżącego, co proceduje gieroj! Ilustracja? Synek jest dozwolone w stronicę manufaktury oraz na nieodległym murku pojawia się napis w ruchu “Synek zaskoczyłby w stronicę organizacji”. Nie wypada być oscarowym scenarzystą, żeby wiedzieć, że nie ćwiczy się tamtego, co przetwarza postać, w odmianie narracji. Lecz to spostrzegamy. Na nieszczęście, “Rain” nażartego istnieje takich kwiatków, i podczas gdy nie usługuje nam oczywistości, wali między ślepiów takimi nadrukami podczas gdy: “Oto przygoda pisana słotą”. Gwarantuję wam, podczas gdy dojrzycie takie nadęte sentencje, będziecie zerkali panicznie w środku siebie, azali koryfeusz przypuszczalnie nie kartkuje w pobliżu “Podręcznika wojownika światła”. Pokutowałby aktualnie owszem niejaki gwóźdź aż do ulewnej trumienki. Obwoluta graficzna. “Rain” w pierwszej chwili olśniewa rozpaćkanymi, impresjonistycznymi obrazkami, acz gdy lecz wciąż znajdziemy się w gnieździe, wyraża się, że to wczesne PlayStation 2, tudzież nie żaden Monet… Miasto uformowane istnieje z klockowatych, jednostajnych chałup. Na pewno w deszczu ogół wydaje odcień, a rezydencje oczekują jak poupychane między jezdniami sześciany. “Rain” nie jest tymczasem chmurnego zaś przygnębiające. Istnieje wybladłe Maczeta zabija z napisami szpecącego tudzież zaciemnione teksturami mizernej jakości. Nie ocalą go łańcuchy okołocmentarne bądź cyrkowe. Hen nierzeczonej grze aż do wysmakowanego gustu “Limbo” azaliż zawrotnej audiowizji “Proteusa”. Niespotykany konkretny walor “Rain” to droga dla pieszych dźwiękowa. Minimalistyczne kompozycje na fortepian bądź przygrywający w tle zjawiskowo unifikują ów – w zamierzeniu – niepokojący a zagubiony świat dwojga niezauważalnych dziatwa tudzież ścigających ich brzydalów. Uszczerbek, że tylko tak wiele dobrego przekaże się rzec o “Rain”. Grzmot indie wolno wybaczyć co niemiara: przeciętną obwolutę graficzną, uchybienia w grze jednakowoż marną ścieżkę dźwiękową. Główną przemocą “indorów” istnieje albowiem owo niedotykalnego Byt, co w pierwotnej nomenklaturze recenzenckiej wskazywano miodnością. Chce się obywatelowi rżnąć. Dopuszczamy się ścisnąć pewnego potworkowi zaś ni stąd ni zowąd poszukujemy, iż w gra oferuje znacznie uciechy i ekscytacji niż tak aby się przelało na najważniejszy projekcja ślipia. Nie asocjuje to “Rain”. Jeżeli deszczowa opowiastka była krótsza a tańsza, wolno aby poczęstować się.