Pisanie prac na zlecenie – etyczne czy nieetyczne?

W dzisiejszych czasach przybywa nieustannie nowych studentów na uniwersytetach oraz szkołach wyższych. Warunki rekrutacyjne na większości uczelni w Polsce pozwalają na to, ażeby niemal każdy miał możliwość dostać się na studia wyższe oraz zabiegać o dyplom. W związku tym, iż nie wszystkie osoby planujące naukę na uniwersytecie mają ku temu odpowiednie predyspozycje, wielu z nich szybko kończy naukę, odpadając zwykle na pierwszej sesji. Jest jednak grupa studentów, która stosując niedozwolone oraz nieetyczne metody, prześlizguje się przez kolejne semestry, a pracę dyplomową najzwyczajniej kupuje, korzystając z wielu dostępnych w Internecie ofert pisania prac na zlecenie.

Pisanie prac magisterskich na zlecenie wzbudza wiele emocji. Z jednej strony osoba, która korzysta z takich usług, nie powinna mieć prawa do otrzymania dyplomu, bowiem nie jest osobą na tyle kompetentną, ażeby używać tytułu naukowego, który powinien przecież wzbudzać autorytet. Z drugiej strony mamy osoby wykonujące zlecenia związane z pisaniem prac na zlecenie. Oferując taką usługę, otrzymują po prostu zapłatę za swoje umiejętności redaktorskie, badawcze, a także poświęcony czas. Teoretycznie rzecz biorąc, osoby oferujące prace na zlecenie nie muszą wiedzieć, w jakim celu zostanie użyta praca, którą wykonają. Dlaczego więc powinny mieć z tego powodu jakieś nieprzyjemności?

Copywriterzy akademiccy

Wielu studentów, jak również absolwentów, dysponuje wysokimi umiejętnościami w zakresie pisania prac ze swojej dziedziny. Dla takich osób Pisanie prac magisterskich na zlecenie to często najlepsza, jeśli nie jedyna, możliwość zarobku. Z ich usług korzystają nie tylko nieuczciwi studenci, ale również agencje marketingowe, serwisy internetowe, redakcje gazet lub inne instytucje medialne. Czasem zamówienia na prace akademickie składają także osoby prywatne. Dlaczego więc osoba pisząca prace na zamówienie miałaby nie przyjąć takiego zlecenia? Może przecież wykonać je jak każde inne – taki zawód. Choć wielu wykładowców oraz nauczycieli potępia takie zachowanie, copywriterzy są po prostu grupą ludzi, którzy robią to, co potrafią najlepiej. Oczywiście, jak w każdej pracy, istnieją tutaj kwestie etyczne, ale w przypadku, kiedy copywriter nie ma pojęcia, w jakim celu zostanie wykorzystana jego praca na zlecenie, nie możemy go winić za to, że jakiś nieuczciwy student wykorzystał ją do zdobycia dyplomu naukowego.

System wykrywania plagiatów

Uniwersytety chwalą się swoim systemem wykrywania plagiatów, który podobno uniemożliwia studentom zaliczenie studiów, korzystając z prac, które były już wcześniej wykorzystane. System taki zwiększałby ryzyko dla osób kupujących prace, bowiem tak naprawdę nigdy nie mamy pewności, czy taka praca bądź też jej fragment, zostały wykorzystane już wcześniej, być może w tym samym celu.

Czy system naprawdę istnieje? Czy jego skuteczność rzeczywiście jest taka dobra?

Wbrew pozorom nie są to proste pytania. System być może istnieje – nawet przy niezbyt wysokim poziomie technicyzacji polskiego sektora akademickiego powstanie takiej bazy danych jest możliwe. Problem pojawia się w momencie, kiedy zadamy sobie pytanie, ile takich prac akademickich jest zapisywanych w takiej bazie? Jeśli skuteczność systemu miała by być naprawdę wysoka, zapisywane musiały by być tam wszystkie prace dyplomowe, ze wszystkich uczelni w Polsce. W takim wypadku baza danych powiększałaby się o setki tysięcy prac każdego roku, z których każda liczy sobie co najmniej 30 stron tekstu. Jeśli teraz chcielibyśmy porównać każdą pracę z każdą, a następnie wyliczyć procentową unikalność każdej pracy względem każdej, operacja taka mogłaby trwać miesiącami. Wynika to nie z wydajności działania sprzętu lub sieci teleinformatycznych, ale z zasady funkcjonowania baz danych oraz czystej matematyki. Wyobraźmy sobie teraz bazę danych zawierającą prace dyplomowe polskich absolwentów z ostatnich dziesięciu lat, a następnie próbę porównania każdej pracy z każdą, fragment po fragmencie. Brzmi trochę jak science-fiction, co nie?